Przez pryzmat grzechu.
Zastrzeżenie seksu dla wyższych celów jest pomysłem, który jego “twórcom” powinien śnić się po nocach i oby to były sny erotyczne.
Wlastimil Hofman (1881 – 1970), Spowiedź, 1906, olej, płótno; 139,5 x 146 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie, Nr inw. MP 185 (d. 182588)
Monopoł
na wiedzę jest pojęciem umownym. Wszyscy mogą wiedzieć wszystko, jeśli
tylko przyłożą się solidnie do nauki, pomimo to lekarze uważają, że
wiedzą więcej od pacjentów, nauczyciele od uczniów, rodzice od dzieci,
dyrektorzy od pracowników, dziennikarze od czytelników. Szczególną rolę w
tym dwutorowym układzie bez punktów stycznych przypisują sobie księża
katoliccy. To oni, niejako z urzędu, zastrzegają sobie prawo do wiedzy,
czego Pan Bóg oczekuje od człowieka, a w sprawach seksu są to częstokroć
oczekiwania znacznie wykraczające poza zdrowy rozsądek, takie sobie
nieboskie stany świadomości.
Przyjmując na wiarę, że Pan Bóg stworzył człowieka takim, jakim jest, czy też zgodził się na ewolucję, jak tego dowiódł Darwin, co na jedno wychodzi, nietrudno nie zauważyć, że w odróżnieniu od wszystkich istot żywych (zwierząt oraz innej gadziny) popęd płciowy u ludzi został rozdzielony od prokreacji. Nie sposób bowiem nie zwrócić uwagi, że popęd płciowy jest stałym elementem istnienia w dorosłym życiu każdego człowieka, natomiast zdolność do zajścia w ciążę występuje u kobiet tylko przez dzień lub dwa co jakiś czas. Najczęściej co 28 dni. Reszta, czy to się komuś podoba czy nie, jest zaspokajaniem chuci. Pan Bóg musiał mieć w tym jakiś cel, inaczej ograniczyłby popęd do czegoś podobnego jak ruja u zwierząt lub obdarzył człowieka cechą dzieworództwa.
Takie stworzenie ludzkie byłoby, według katolickiej teologii moralnej, godne chwały bożej. W innej sytuacji nurza się ono w grzechu, chyba że: “wszystko, co służy prokreacji, jest dozwolone, wszystko, co jest przeciwne, stanowi grzech śmiertelny. Nie ma przewinienia w pocałunkach przyzwoitych lub dotykaniu części przyzwoitych lub mniej przyzwoitych, jeśli ma to na celu okazanie uczuć małżeńskich. Nie ma w zasadzie przewinienia w dotykach i spojrzeniach mało przyzwoitych, jeżeli zmierzają one bezpośrednio do aktu płciowego. Żadna pozycja, choć przeciwna naturze, nie jest w zasadzie zabroniona, byleby tylko akt małżeński mógł się odbyć, skoro nie przeszkadza ona (pozycja -dop. autora) w zapłodnieniu”. Cytaty pochodzą z teologii Moralnej Ojca Gury. (Ka-masutra, str. 52 i 88).
Wydawać by się w tej sytuacji mogło, że uświadomienie seksualne nie powinno budzić żadnych sprzeciwów ze strony kościoła katolickiego, gdyż w przeciwnym wypadku, jak poznać, co przyzwoite, a co, choć nieprzyzwoite, nie stanowi grzechu? Tymczasem Jan Paweł II uważa, za niebezpieczne próby deprywacji młodego pokolenia przez promowanie stylu życia pozbawionego poczucia odpowiedzialności za godność i kształt życia (czyli aktywne zapobieganie ciąży – dop. autora), a Prymas Polski kardynał Józef Glemp skrytykował “ciągle nasilanie wychowania seksualnego”. Oberwało się też różnym pismom, które “nie atakują bezpośrednio Pana Boga, tylko mówią: człowieku, żyj tak, jakby Pana Boga nie było, używaj świata”. (Cytaty pochodzą z wypowiedzi z czerwca 1996 roku).
Przez pryzmat grzechu
W podejściu kościoła do spraw seksu nic Się przez najbliższe lata nie zmieni, dlatego nie ma znaczenia, kiedy ten artykuł ukaże się w druku. Kto wie, ile jeszcze lat minie, a nadal będzie obowiązywała konserwatywna doktryna, że uświadamianie prowadzi w prostej linii do deprawacji przez rozbudzenie zainteresowania seksem, jakby wiedza o przejawach seksualizmu miała wpływ na pojawienie się popędu płciowego, a nieświadomość zapobiegała naturalnym w tym okresie polucjom i snom erotycznym.
Przyjęcie takiego założenia w imieniu Pana Boga musi budzić zdziwienie, w przeciwnym wypadku należałoby uznać, że stwórca popełnił gdzieś błąd w dziele tworzenia lub ukształtowania się człowieka za boskim przyzwoleniem w procesie ewolucji i wcale nie miał wpływu na to, co ma być obrazem na podobieństwo Boga. I stworzył Pan Bóg człowieka na obraz i podobieństwo swoje i mają teraz księża kłopot, obraz nurzającego się w seksie człowieka nie przystaje do wizerunku Boga.
Z hierarchami, a nawet zwykłymi urzędnikami kościoła (księżmi i katechetami) nie ma co w tej sprawie dyskutować, oni głoszą jedyne, ich zdaniem słuszne, rozumienie intencji Pana Boga, dlatego, jeśli już, to porozumienia z własną naturą daną przez Boga lub ewolucję trzeba szukać we własnym zakresie “z Bogiem, albo mimo Boga”. Ten cytat z Mickiewicza pasuje jak ulał do współczesnych poglądów na sprawę uświadamiania młodzieży.
Autorytety medyczne, których kościół nie uznaje, są za całkowitym, pełnym i kompleksowym uświadamianiem. Podobnie myśli młode pokolenie, dopominając się rzetelnej, a nie tylko okrojonej (wypaczonej wierzeniami religijnymi) wiedzy o przejawach seksualizmu. Młodzi chcą poznać i zrozumieć zjawisko popędu płciowego, bo co to jest seks i jak się go uprawia, nie tylko w pozycji na zakonnika, wiedzą doskonale i to niekoniecznie z filmów porno. Wulgarna “podwórkowa” edukacja istniała zawsze. Można ten fakt przyjąć do wiadomości lub na wzór kościoła zignorować.
Na dopust Boży, jakim jest popęd płciowy, kościół katolicki patrzy przez pryzmat grzechu, nie dopuszczając nawet myśli, że zamiary Pana Boga w stosunku do seksu mogły być inne i nie ma znaku równości pomiędzy popędem a instynktem zachowania gatunku.
Z nauk kościoła, że co nieuświadomione nie istnieje, rodzice czerpią przeświadczenie, że ich dzieci nie interesują się sprawami seksu, jeśli o nic nie pytają i jest to równie niedorzeczne, jak przekonanie, iż pytania o sferę życia intymnego są wynikiem dążeń do rozpoczęcia współżycia. Budzący się popęd płciowy rodzi pytania, na które nieważne skąd, trzeba znaleźć odpowiedź.
Wychowywanie jakoby zainteresowanie własnym ciałem było grzeszne, powoduje, że wiadomości szuka się nie tam, gdzie trzeba (rodzice, szkoła), ale tam, gdzie nie moralizują, a że taka wiedza i słownictwo bywają wulgarne, to już zupełnie inna, choć w pełni zrozumiała (dla tych, co chcą zrozumieć) sprawa.
Zastrzeżenie seksu dla wyższych celów jest pomysłem, który jego “twórcom” powinien się śnić po nocach i oby to były sny erotyczne. ł to byłby przydługi wstęp do odpowiedzi na autentyczne pytania młodzieży o sprawy związane z seksem, o czym w “edukacji rzekomo pornograficznej” za miesiąc. Do lektury zachęcam rodziców, może wtedy uświadomią sobie swoje obowiązki, bo nie wystarczy posłać dziecko na lekcję religii, aby wyrosło na człowieka gotowego stawić czoła “szatanowi seksu”.
DR ANDRZEJ ST. LIPIŃSKI
Przez pryzmat grzechu. Seksrety 10/1996
Komentarze
Prześlij komentarz